Za siedmioma górami na warsztatach psychoterapii Gestalt wykonywałam tak zwaną pracę nad sobą. Formuła była przemyślana w ten sposób, abym mogła spróbować swych sił w trzech rolach: klientki, terapeutki i obserwatorki. 

Gdy byłam klientką, moja terapeutka poleciła mi przywołać w wyobraźni postać pewnej kobiety. Kobieta była tematem naszej rozmowy. Miałam umieścić ją symbolicznie gdzieś w wielkiej, okrągłej sali, w której odbywała się sesja. Postawiłam kobietę po przeciwnej stronie przy oknie, możliwie najdalej ode mnie.

Terapeutka: Powiedziałaś, że twoim celem na ten warsztat jest czuć wszystko. Co czujesz, kiedy ona tam stoi?

Ja: Cała się w środku zapadam. Nie chcę na nią patrzeć.

Moje ciało skuliło się i osunęło w głąb siedziska fotela.

T: Czy możesz powiedzieć o tym komuś bliskiemu?

Ja: Nie.

T: Dlaczego?

Ja: Bo chcę być cool.

Wyprostowałam się i uniosłam brodę do góry.  

T: Chcesz być cool? – terapeutka powtórzyła pewnym tonem głosu, naśladując mój.

Ja: Tak, chcę być cool. Nie mogę pokazać po sobie, że się jej boję.

Siedziałam teraz pewnie z nogami na ziemi i kiwałam głową z tupetem.

T: Tak? I co w takim razie robisz?

Ja: Zakładam maskę.

T: Aha, zakładasz maskę. I wtedy jesteś cool

Terapeutka już praktycznie mnie przedrzeźniała tak samo kiwając głową.

Ja: Tak naprawdę, to zakładam dwie maski. Jedną, żeby niczego nie pokazać, a drugą, żeby nic nie czuć.

Wskazałam kolejno na swoją twarz i na serce.

Moje maski chronią mnie przed złem tego świata. Przed byciem zranioną, wystawioną do wiatru. Czasami są mi potrzebne. Nakładam je kiedy nie ufam jeszcze nowo poznanej osobie. Albo kiedy z jakiegokolwiek powodu nie jestem gotowa mówić o tym, co siedzi we mnie, w środku. Ochraniam siebie przed czuciem nieprzyjemnych emocji.

Gy pracowałam w roli terapeutki słuchałam mojej klientki z maksymalnym skupieniem i uważnością, wychwytując każdy szczegół jej opowieści. Po sesji przyszedł czas na omówienie z superwizorem. “Zadawałaś celne pytania, ale nie odważyłaś się czuć. Możliwe, że nie byłaś emocjonalnie dostępna dla swojej klientki. Co by takiego się stało, gdyby zalały cię emocje?”.

Przypływ emocji zdejmuje wszystkie maski i pokazuje mnie całą. Taką bez makijażu, bez planu, bez bystrego spojrzenia i jasnego umysłu. Przypływ emocji to cień. W cieniu siedzi Dziewczynka. Moja Dziewczynka bała się, że tamta kobieta coś jej zabierze. 

Terapeutka zadała mi jeszcze jedno pytanie.

T: Jaka jesteś pod spodem, bez maski?

Ja: Krucha.

To słowo pojawiło się samo. Razem z nim przyszły emocje. Zaczęłam ronić łzy. Zobaczyłam kruchą dziewczynkę i usiadłam razem z nią w zapadniętym fotelu. Posłuchałam jej obaw, zapytałam, czy mogę coś dla niej zrobić. Dałam jej dojść do głosu. Co zadziało się później? Magia. Jeszcze tego samego dnia po kolacji wywijałam piruety w pustej, wielkiej, okrągłej sali. Tańczyłam do nowej piosenki Jamie’go xx. Chcę czuć wszystko: przyjemne i nieprzyjemne emocje. Chcę być i taka i taka: czasami cool a czasami krucha.