Dokładnie rok temu o tej porze siedziałam na plaży w San Francisco, patrzyłam na Golden Gate i żegnałam się z USA. Nie miałam siły udawać dobrego humoru. Po dwóch tygodniach intensywnej trasy po Zachodnim Wybrzeżu wracałam do domu. Pierwszego dnia w Polsce nie mogłam opanować łez. Wyjazd miał być spełnieniem moich marzeń, a wracałam piekielnie rozczarowana. Styrana drogą, osłabiona chorobą, zawiedziona ludźmi. Zrozumiałam, że narzuciłam sobie nieludzkie tempo zwiedzania i wrzuciłam się w grupę obcych mi osób, współtowarzyszy podróży, wśród których nie potrafiłam się ani przez chwilę odnaleźć.

Na początku dzielnie zwalczyłam jetlag, każdego dnia jechałam kilkaset kilometrów samochodem do kolejnego parku narodowego, na następny punkt widokowy. Po dwóch nocach spędzonych na campingu całkowicie się rozchorowałam. Gorączka, ból mięśni, grypa. Przez ból gardła nie mogłam mówić, do tego ciągle zatykały mi się uszy i łzawiły mi oczy. Organizm odpalił cały zestaw dolegliwości, żeby zatrzymać mnie w łóżku. Każdy dzień zwiedzania ceniłam na wagę złota, więc ratowałam się antybiotykiem.

Na wyjeździe nie byłam sama. Poleciałam ze zorganizowaną grupą ludzi w podobnym wieku. Było nas szesnaście osób i nikogo spośród nich nie znałam. Jestem osobą, która potrzebuje czasu, żeby się przed kimś otworzyć. Do tego zdecydowanie wolę rozmowy jeden na jeden. W ekspozycji na grupę ciągle zmuszałam się do wkładania towarzyskiej maski. Nie dałam sobie prawa do obawiania się, bycia zmęczoną. W konsekwencji przez większość czasu upychałam prawdziwe emocje do kieszeni, zbierałam w sobie truciznę. 

Po powrocie zapytałam się siebie – czego tak naprawdę się spodziewałam? Zawrotne tempo podróży zmęczyło moje ciało do granic, a brak choć jednej znajomej twarzy sprawił, że założyłam żelazną zbroję i byłam wyobcowana.

Spełniłam swoje marzenie, odhaczyłam zadanie – lecz, czy to na tym mi zależało?

Dzisiaj kupuję lot na kolejną podróż. Tym razem wyruszam z kimś bardzo bliskim. Nie liczy się dla mnie “gdzie” tylko “z kim”. Na szczęście ten ktoś żyje w wolnym tempie, więc jest szansa, że wreszcie odpocznę na wakacjach 🙂 .